Na wstępie warto odpowiedzieć na pytanie, dlaczego akurat wybraliśmy taki kierunek?
Odpowiedź jest prosta, bardzo lubimy ten kraj. Byliśmy już tam kilka razy, razem i osobno, a za każdym razem chcieliśmy tam wracać. Jest to stosunkowo blisko, przeważnie panuje przepiękna pogoda, która ma niebagatelne znaczenie podczas podróży motocyklowych. Dodatkowo znajdziecie w Chorwacji niesamowite widoki, wyjątkowy kolor i czystość wody w Adriatyku, małe klimatyczne miasteczka z restauracjami i przepyszną lokalną kuchnią. Specjalnie dla motocyklistów jest mnóstwo krętych dróg położonych tuż nad morzem, a jazda po nich to czysta przyjemność. Pomimo tego, że byliśmy w tym kraju nie raz, to nadal pozostaje wiele miejsc do odwiedzenia. W przypadku wyjazdu z dziećmi Chorwacja daje nam bezpieczeństwo, przewidywalność i oprócz radości z jady również możliwość zapewnienia dzieciom wypoczynku.
Kiedy planowaliśmy nasze motocyklowe wakacje w Chorwacji, ani Franek, ani Werka nie byli pełnoletni. Druga kwestia jest taka, że Werka jechała na swoim motocyklu o pojemności 125 ccm. Trzeba wiedzieć, że przepisy dotyczące jazdy na motocyklu w każdym kraju są inne, stąd planując taki wyjazd należy dokładnie zaplanować trasę i sprawdzić obowiązujące prawo.
Zastanówmy się, czy osoba niepełnoletnia może pokonać podróż do Chorwacji na własnych dwóch kółkach?
W Czechach, Słowenii i Chorwacji podobnie jak i u nas, kierowca mający prawo jazdy kategorii B, może poruszać się jednośladem o pojemności do 125 ccm. Jest jednak jedno „ale”, motocykl ten musi posiadać automatyczną skrzynię biegów! Sprawa wygląda inaczej, jeśli posiadasz także prawo jazy kategorii A1. W Austrii przepisy są jednak zdecydowanie bardziej surowe, stąd żeby poruszać się motocyklem w tym kraju musisz posiadać odpowiednią kategorię prawa jazdy. W przypadku motocykla o pojemności do 125 ccm będzie to oczywiście kategoria minimum A1.
Werka w tamtym czasie posiadała jedynie kategorię A1, tak więc bez problemu przejeżdżaliśmy przez kraje takie jak: Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja i Węgry. Dodatkowo na żadnym z przejść granicznych, podczas kontroli nie mieliśmy żadnych problemów z przejazdem, posiadając jedynie kategorię A1.
Jakie dokumenty zabrać ze sobą?
Jak wszyscy wiemy, wybierając się za granicę zobowiązani jesteśmy zabrać ze sobą odpowiednie dokumenty. Oczywistą sprawą dla większości z nas jest zabranie dowodu osobistego lub paszportu. Pamiętajcie proszę, że wyjeżdżając za granicę, nawet w strefie Schengen musimy legitymować się fizycznym powodem osobistym, a ten w aplikacji Obywatel nie jest honorowany.
Oprócz koniecznych dokumentów polecamy również wyrobienie sobie karty EKUZ, czyli Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego, a najlepiej wykupienie dodatkowego ubezpieczenia podróżnego, tak na wszelki wypadek.
Skoro planujemy jechać jednośladem, to nie zapominajmy też o jego dokumentach. W naszych kufrach powinno znaleźć się: prawo jazdy, dowód rejestracyjny z aktualnym badaniem technicznym oraz aktualne ubezpieczenie OC. Jeśli zamierzacie zwiedzać także Bośnię i Hercegowinę, pamiętajcie o Zielonej Karcie.
Jazda w trzy motocykle i z dziećmi w długą trasę – o czym pamiętać.
Jazda w trzy motocykle, w długiej trasie, której nie znamy oraz motocyklami o różnej pojemności nie zawsze jest łatwa. My z góry ustaliliśmy sobie limit 300 km dziennie – jak na pierwszą taką podróż Franka i Werki było to wystarczająco.
Pierwsza wyprawa motocyklowa w dłuższą trasę, dla mało doświadczonego młodego kierowcy jest męcząca. Dodatkowo jazda z tyłu, jako plecaczek – mowa tu o dzielnym Franku – też nie jest łatwa. Dlatego przystanki robiliśmy, kiedy tylko ktoś z nas odczuwał zmęczenie, a jak wiadomo na tylnym siedzeniu łatwo o zaśnięcie. Wtedy do akcji wkraczała niestety dawka cukru i 15 minutowa przerwa, która stawiała szybko na nogi.
Zazwyczaj w trakcie jazdy poruszaliśmy się w kolumnie, którą rozpoczynał Dawid z Frankiem, jako nasi nawigatorzy i osoby ostrzegające przed dziurami, przedmiotami na drodze czy innymi niebezpieczeństwami. Zaraz za nimi jechała Werka, a całą kolumnę zamykała Aguś, dbając o bezpieczeństwo z tyłu.
Początki były ciężkie, trzeba było nauczyć się wspólnej jazdy i dostosowywania prędkości do Werki 125-tki, która walczyła o odpowiednią prędkość na każdej napotkanej górce. Sprawę na pewno ułatwiały interkomy, przez które mogliśmy się cały czas komunikować. Dawały one pewność co dzieje się u każdego z uczestników podróży, czy ktoś nie przysypia, czy zdąży wyprzedzić, czy potrzebuje odpoczynku itd. A poza tym, mamy interkomy z funkcją słuchania muzyki, więc również umilały nam długie kilometry.
Jak zagospodarować czas, co zobaczyć i gdzie się zatrzymać?
Całą trasę rozłożyliśmy na cztery dni, z trzema noclegami, tak aby ciszyć się jazdą i wspólnie spędzonym czasem od wyjazdu z domu. Nigdzie nie spieszyliśmy się!
Na pierwszy przystanek wybraliśmy Strachotin i AutoCamp Free Star w Czechach. Nieduży camping położony nad jeziorem. W sezonie działa tam basen zewnętrzny, znajdziemy też boiska do gry w siatkówkę oraz bar, w którym napijemy się czeskiego piwa, czy zjemy jakieś lokalne przekąski.
Link do lokalizacji – Camping AutoCamp Free Star
Kolejnym noclegiem na naszej trasie był Camping in Thermenland w Austrii, tam też znaleźliśmy basen zewnętrzny z możliwością zakrycia podczas niepogody i z wielką radością skorzystaliśmy z niego kolejnego dnia rano. Jest to mały, klimatyczny i spokojny kemping. Na terenie obiektu funkcjonuje także sklep oraz restauracja.
Link do lokalizacji – Camping in Thermenland
Naszym ostatnim już przystankiem na trasie stały się okolice Jezior Plitwickich, a na nocleg wybraliśmy miejsce o przyjaznej nazwie CAMPING PLACE BEAR. Malutki obiekt, pośród drzew, z klimatyczną drewnianą altaną, która pomieści kilkanaście osób. To właśnie w niej spędziliśmy nasz wieczór. Rano przywitała nas właścicielka z małymi króliczkami – atrakcja dla Franka i Werki, którzy uwielbiają zwierzęta.
Będąc tak blisko, koniecznie trzeba skorzystać ze zwiedzenia jezior. Przepiękna woda o niesamowitym kolorze. Możliwość przepłynięcia się stateczkiem, ogrom wodospadów i drewnianych kładek prowadzących pomiędzy rozlewiskami. Idealne miejsce na poranny dłuższy spacer przed ostatnim etapem podróży do miejsca docelowego.
Wszelkie informacje o dostępności i zakupie biletów znajdziecie na oficjalnej stronie parku pod adresem < Klik >
Strona działa w językach: chorwackim, angielskim, niemieckim i włoskim.
Oprócz rezerwacji internetowej bilety możecie kupić również na miejscu, jednak ich ilość może być ograniczona z uwagi na przepustowość całego kompleksu. Dostępne ilości miejsc znajdziecie tutaj < Klik >
Ceny biletów są zróżnicowane w zależności od okresu roku, w którym chcecie odwiedzić park. Dla przykładu ceny biletów wstępu w marcu i lipcu to odpowiednio:
- dorośli – 10 vs 40 euro
- studenci – 6 vs 25 euro
- dzieci (7-18 lat) – 4 vs 15 euro
Dla osób pragnących dokładniej spenetrować park warto skorzystać z biletów dwudniowych, które wychodzą taniej niż suma kosztów dwóch osobnych dni.
Na cel naszej podróży wybraliśmy wyspę Pag, na którą dopływa się promem. To była nowość dla Werki i Franka i kolejne przeżycie, czyli wjechanie motocyklami na prom. Na samej wyspie nastał czas na odpoczynek i korzystanie z lokalnych plaży, przepięknej wody i pysznej lokalnej kuchni. Rada od nas, to jadąc, rozglądajcie się na boki i znaki bo często ciekawe miejsca znajdują się tuż obok was.
Środkowa Chorwacja, a inaczej rejon Dalmacji, to jeden z piękniejszych rejonów tego kraju. Góry, krystaliczna woda i przepiękne widoki. Oczywiście przejeżdżaliśmy przez inne rejony, jednak warto zatrzymać się akurat w tych okolicach. Obdarują Was one pięknymi miasteczkami, licznymi ogólnodostępnymi jak i dzikimi plażami, smacznym jedzeniem i masą atrakcji dla dzieci i dorosłych zaczynając od torów przeszkód na wodzie, a kończąc na skuterach wodnych. Każdy znajdzie coś dla siebie: miejsca pełne imprez i ludzi, czy też spokojne odosobnione miasteczka z prawie prywatnymi plażami.
Droga powrotnej – rady od nas!
Powrotną drogę planujemy tak, aby różniła się od dojazdowej. Tym razem jedziemy inną trasą, czekając na nowe zakręty, miejsca do odwiedzenia i widoki. Dla nas droga powrotna zawsze jest trudniejsza, najczęściej nie fizycznie, a mentalnie, bo wracamy z ciepłej, słonecznej Chorwacji do domu, do Polski, która nie zawsze wita nas piękną pogodą. Ale o tym za chwilkę!
Pierwszy postój na nocleg to Słowenia i Camping Adria Ankaran, po takiej podróży w pełnym słońcu należy się skok do basenu, który znaleźliśmy na tym ośrodku! To już zdecydowanie większy obiekt niż te które dotychczas wybieraliśmy. Najdziecie nam nim sklepy, plaże, basen, restauracje, boiska. Generalnie wszystko potrzebne dla rodzin z dziećmi. Nie znajdziecie za to ciszy, spokoju, czy klimatu małego pola kempingowego. Wybór należy do Was.
Jako, że przezorny zawsze ubezpieczony, to wieczorem sprawdzamy prognozę pogody na kolejny dzień. I bardzo dobrze, bo dowiadujemy się, że pogoda zaczyna się buntować i przygotowała dla nas sporo deszczu. Początkowy plan na dalszą trasę prowadził przez Austrię i jej piękne Alpy, jednak ze względu na ulewne deszcze przechodzące przez ten kraj, musieliśmy obrać inny cel – Węgry. Po drodze krótka przerwa na spacer i rozprostowanie nóg w okolicy Jaskinia Postojna.
Link do lokalizacji – Jaskinia Postojna
My niestety tym razem nie mieliśmy czas, ale polecamy zaplanować tak dzień, aby zwiedzić to urocze miejsce. Potrzebujecie na to kilka godzin!
Jaskinia Postojna – oficjalna strona
Na Węgrzech wynajmujemy apartament w mieście Zalaegerszeg. Kto przeczyta nazwę miejscowości? Powodzenia! Zarówno standard apartamentu i wygląd miasta przypomina nam lata 80-te, stąd krótki spacer, kolacja i rano ruszamy w dalszą trasę.
Link do lokalizacji – Zalaegerszeg
Węgry pokonujemy poprzez różne wioski w stronę Słowacji, a na nasz ostatni postój wybieramy Trenczyn. Jako, że cały dzień spędzamy na motocyklach w pozycji siedzącej, po przybyciu na miejsce, wybieramy się na zwiedzanie zamku, który znajduję się na wzgórzu w centrum miejscowości. Ciekawe miejsce, które warto zobaczyć. Na drodze na zamek do pokonania jest trochę schodów i wzniesień, jednak jest to przyjemna forma aktywności. Przez to, że zamek położony jest na wzgórzu, rozpościera się z niego piękny widok.
Na dziedzińcu zobaczyć można studnie miłości, ma ponoć 80 metrów głębokości. Według legendy, wieki temu na zamku żył Omar oraz Fatima, para zakochanych. Jednak król zamku również był zadurzony w owej dziewczynie. Postawił więc Omarowi ultimatum, jeśli chce on być ze swą ukochaną, musi wykopać studnię tak głęboką, aby pojawiła się w niej woda. Zakochany mężczyzna kopał studnię 4 lata, a jego upór opłacił się. Omar dokopał się do wody, przynosząc królowi jej szklankę i tym samym otrzymał pozwolenie na wspólne życie z ukochaną Fatimą.
Dobrze, że Dawid nie musiał szukać wody na zamku, żeby podróżować wspólnie z Aguś.
Będąc niedaleko zdecydowanie warto odwiedzić to klimatyczne miasteczko i zamek. Na naszej kwaterze znaleźliśmy również inne atrakcje, takie jak bilard, z którego my osobiście skorzystaliśmy.
Ostatni etap podróży ma nas prowadzić do Radkowa – miejsca, które odwiedzamy wielokrotnie, gdzie zajadamy się przepysznymi pstrągami. Droga okazuje się trudniejsza niż myśleliśmy, napotykają nas przelotne opady deszczu i silny wiatr. Aguś i Werka mocno wymarzły podczas jazdy. Na jednym z postojów dowiadujemy się, że w docelowym miejscu nie ma miejsc i musimy dojechać aż do Wrocławia. Prognoza pogody, którą sprawdzamy w aplikacji Pogoda i Radar pokazuje, że nie uda nam się uniknąć ulewy i w którymś momencie nas złapie. W takich sytuacjach warto mieć ze sobą gumy przeciwdeszczowe, które zakładamy na właściwe rzeczy motocyklowe.
W przypadku butów nie jest to już takie proste. Albo trzeba zdecydować się na nieprzemakalne z GoreTex, lub poszukiwać innych rozwiązań, jak specjalne nakładki na buty. W sytuacji awaryjnej mamy na to swój patent. Gdy przemokną Wam buty i w środku chlupie woda, to kupcie w sklepie folię spożywczą, załóżcie nową, suchą skarpetkę i owińcie folią nogę. Będzie sucho i ciepło.
Zmęczeni, zmoknięci ciśniemy prosto do Poznania. Tego dnia pokonaliśmy 480 km w ciągłym deszczu, co jest niezłą szkołą szczególnie dla Franka i Werki.
Naszą podróż z przygodami kończymy z wynikiem 2983 przejechanych kilometrów.
Podsumowując, Jeśli ktoś się zastanawia czy na motocyklu 125 ccm da się podróżować, jechać do Chorwacji, na Bałkany, do Włoch, Norwegii, czy gdziekolwiek indziej – odpowiadamy zdecydowanie TAK!
A jeśli myślicie nad trochę mniej standardowymi wakacjami z dziećmi niż all inclusive, to gorąco polecamy taki wyjazd. Franek i Werka wiele zobaczyli i nauczyli się, wrócili z uśmiechami i nowymi przygodami, które mogą opowiadać innym.